czwartek, 27 grudnia 2012

Czytanie rozwija


Wydawałoby się, że o tym, iż czytanie rozwija wyobraźnie, słownictwo oraz wiedzę nie trzeba nikogo przekonywać. Jednak ostatnio coraz częściej spotykam się z opinią, że czytanie do niczego nie służy. "Nie lubię czytać", "mam inne zainteresowania", "wolę filmy niż książki" to coraz powszechniej występujące opinie, głównie wśród młodych ludzi. Strach pomyśleć o przyszłości - skoro oni, którzy przecież mają przeważnie czytających rodziców, nie czytają, to ich dzieci w ogóle książki do ręki nie wezmą. Dlaczego tak się dzieje? Nie jest to wyłącznie wina rodziców, bo przecież oni sami często po książkę sięgają. Skoro tak, to musi to być wpływ środowiska. Ciężko mówić tu o wpływie rówieśników - "nie czytanie" nie jest żadną modą, a nawet jeśli rówieśnicy nie czytają to trudno wypatrywać przyczyny i skutku w jednym. Z całą pewnością jest to wina różnorodności. Młody człowiek otoczony jest różnorakimi rozrywkami, coraz mniej wymagającymi myślenia i wyobraźni. Kiedy wszystko podane jest na tacy, nie ma potrzeby rozwijać się w kierunku jakiejkolwiek kreatywności. Jeśli jednak powiemy to na głos, możemy spodziewać się ciosu pięścią - w tym bowiem nastolatkowie są bardzo kreatywni, a wręcz zdaje mi się, że na tym ich kreatywność się kończy. 

Próbując dociec przyczyny tak skrajnego braku zainteresowania literaturą, dostrzegłem pewien powód: edukacja. W dzisiejszych czasach, kiedy najchętniej kręci się filmy na podstawie lektur (odzierając je tym samym ze wszystkiego co wartościowe), nie propagując dobrych książek, ale męcząc młodego, nienawykłego do czytania człowieka nudnymi w jego mniemaniu tomiszczami z zamierzchłych epok rujnuje się całą możliwą do rozwinięcia chęć czytania! Kiedyś, na trudną lekturę natrafiał człowiek, który kilka książek w życiu przeczytał, który wyrobił sobie jakiś smak czytelniczy, który lubił słowo pisane. Teraz na zupełnie dobre lektury, takie jak "Potop" czy "Zbrodnia i Kara" trafia zbuntowany chłopiec (bądź dziewczyna), którzy dotąd grali tylko w gry wspomagane nowoczesną techniką i nigdy nie wysilili się intelektualnie bardziej niż przy oglądaniu głupawych amerykańskich produkcji rozrywkowych, gdzie szczytem finezji jest dowcip o męskich genitaliach. Przy takim podejściu nie mamy szans. 

Teraz oburzy się ta część nieczytająca, która w jej mniemaniu "do czegoś doszła" - człowiek nie obcujący z literaturą ma nikłe szanse na poprawne wysławianie się, poprawne budowanie zdań (o wielokrotnie złożonych nie wspomnę), poprawną interpunkcję i wszechstronność prowadzenia rozmowy. Tak długo jak nieczytający spotykać się będą tylko w swoim nieczytającym gronie, mogą nawet uważać się za ludzi kulturalnych i wszechstronnych. Czar jednak pryśnie, gdy trafią na kogoś z faktycznie wyższych sfer, oczytanego, kulturalnego. W jego towarzystwie poczują się zwyczajnie głupio i to nie bez przyczyny! Zawstydzić takiego nieczytającego w gronie ludzi oczytanych jest bardzo łatwo, choć ludzie kulturalni raczej nie dadzą po sobie poznać, że mają świadomość tej niewiedzy. 

Aby temu zapobiec trzeba czytać, żeby czytać trzeba lubić czytać, a żeby lubić czytać trzeba czytać... koło się zamyka. Na szczęście polubić czytanie jest bardzo łatwo, gdyż jak już napisałem - wystarczy czytać. Zacznijmy więc od czegoś lekkiego, łatwego, nieskomplikowanego, a jednak wartościowego. Niech to nie będzie cokolwiek. Niech to będzie lektura odpowiednia do wieku (przede wszystkim) a najlepiej polecona przez kogoś, kto dużo czyta (jeśli ktoś poleca nam jedyna książkę jaką przeczytał w tym roku, to jego opinia nie powinna się dla nas liczyć). Możemy też sięgnąć po klasykę literatury (nie warto mylić klasyki z kanonem lektur) - z jakiegoś powodu stała się klasyką, więc musi coś w niej być. Ponadto czytając klasykę zawsze znajdziemy wspólny język z "wyższymi sferami", a przecież o to tylko niektórym chodzi...

Poniżej prezentuję listę książek, które nawet w młodym wieku można przeczytać, by polubić czytanie. Są łatwe, przyjemne w odbiorze i napisane porządnym językiem. Sprezentuj je swojemu dziecku, by zachecić go do czytania dobrej literatury.
Takich pozycji jest oczywiście dużo więcej - wymieniłem te kilka "na start", dla tych, którzy zupełnie nie wiedzą w jaki sposób zaszczepić w dziecku miłość do książek. Nie warto zmuszać - lepiej zapewnić zaplecze i sprawić, by dziecko samo nie mogło się oderwać. Skoro na powszechny system edukacji nie ma co liczyć, samemu trzeba podjąć próbę kształcenia własnych dzieci, żeby nie wstydziły się, kiedy będą już dorosłe. Lub żeby były świadome tego, co reprezentują sobą otaczający ich ludzie.

Jeśli chcesz skrytykować ten tekst, najpierw napisz ile książek rocznie czytasz. nie licząc romansów i lektur - wszak nie ilość a jakość się liczy.

1 komentarz:

  1. Moja córka ma 10 lat i przeczytała więcej książek niż ja w swoim życiu :) i kedy przycodzę na wywiadówkę do szkoły to wciąż słyszę że ma ona bardzo wysoki zasób słownictwa,co mnie niesamowicie cieczy .Wspomnę też że i mnie też kilka razy poprawiała co do wypowiedzi i słów :) Okres wakacji i feri zawsze próbuję ją dciągnąć od książek a ona jest bardziej cwana bo kiedy kładę się spać ona (udając że śpi) buszuje z latarką i książką w swoim pokoju a rano problem ma by wstać :)więc już nic nie mówię .
    Oglądanie filmów rozleniwia naszą wyobraźnię ,dostajemy gotowy film i pamiętamy go przez jakąś chwilę a potem ulatuje nam z pamięci.Książki dają nam to czego film nie może dać.A wspomnina książka "Dzieci z Bulleryn " jest najbardziej lubianą książką mojej córki .Ja jestem na etapie czytania "Ksiądz Jerzy Popiełuszko" -wydanie uzupełniające Ewy Czaczkowskiej i Tomasza Wiścickiego.Ogólnie książka (nic dodać nic ująć)jest próbą zrozumienia fenomenu męczeństwa ks.Jerzego.Dużo nazwisk dużo dat i sporo tematów politycznych.
    pozdrawiam i zyczę wszystkiego dobrego w Nowym Roku 2013 .

    OdpowiedzUsuń