czwartek, 25 października 2012

Praca i Płaca - politycy

Cóż - żyjemy w kraju, w którym za krytykę rządu (jak najbardziej zasłużoną) można dostać wyrok, a premier wygłasza publicznie, że "Nie można kogoś zwolnić tylko dlatego, że się nie nadaje" (o minister sportu) (a przynajmniej mógłby tak powiedzieć sądząc po tym co sam robi). A wszystko to w czasach, kiedy strach o pracę wymusza w Polakach zachowania autodestrukcyjne - nie można powiedzieć szefowi, że robi coś źle, trzeba przepracowywać bezpłatne nadgodziny, żeby rywalizować ze współpracownikami i godzić się na niższe pensje, by prezes mógł zarabiać więcej. A zwolnienia nadal są i to bynajmniej nie z powodu, ze ktoś się nie nadaje - raczej dlatego, ze ktoś podpadł jakąś bzdurą i nie daje mu się nawet szansy na wytłumaczenie.

W rządzie jednak panuje przekonanie, że nie nadawanie się nie jest powodem wystarczającym do zwolnienia. Dlaczego? Ano dlatego, że pracodawca nie ma nic do powiedzenia. Kto jest pracodawca rządu? Ano my - podatnicy. To my co miesiąc wypłacamy tym ludziom pensje, płacimy za ich zachcianki, fundujemy im samochody i wycieczki, na które nas samych nie stać. Mechanizm wygląda tak, że decydujemy komu będziemy płacić, ale nie decydujemy ani ile ani za co!

Spróbujmy odnieść poczynania premiera do zwykłego stosunku pracodawca - pracownik. Zwykle jest tak, że pracownik podpisuje umowę, w której zobowiązuje się do wykonania określonych czynności czy produktów (osiągnięcia efektu) w zamian za pewną kwotę pieniędzy. Jeśli się nie wywiązuje, pracodawca zwalnia go, nie płaci mu a jeśli przyniósł firmie szkodę, skarży go w sądzie. Premier w publicznym przemówieniu (expose) obiecał co osiągnie, do czego doprowadzi, czyli zawarł ze społeczeństwem kontrakt publiczny. Następnie przez kilka lat skutecznie olewał swoje obietnice i w końcu okazało się, że nie zrealizował nic. Obecnie składa nowe obietnice, co zamyka poprzedni okres, czyli na realizowanie poprzednich nie ma juz szans. Właśnie utrzymywaliśmy przez kilka lat pracownika (a co za tym idzie i resztę rządu), który nie wywiązał się ze swojej umowy. Dlaczego nie dość, że nie chcemy od niego zwrotu pieniędzy, które mu daliśmy i nie podajemy do sądu, to na dodatek przedłużamy z nim umowę? Ktoś to rozumie?

Artykuł zainspirowany został wypowiedzią Pana Wojciecha Cejrowskiego - jednego z ludzi, którzy wypowiadając się publicznie nie maskują prawdy ze strachu, którzy maja własne poglądy (a nie poglądy pań i panów z telewizji) i nie wstydzą się publicznie podpisywać pod tym, co mówią. Bo patriotyzm nie polega na tym, żeby chwalić wszystko co Polskie, ale żeby krytykować to, co Polsce szkodzi. Wywiad można obejrzeć poniżej.





środa, 17 października 2012

Deszczowa wpadka

Wydawać by się mogło, że w Polsce, jesienią deszczu spodziewają się wszyscy. A jednak nie. Przynajmniej Ci, którzy zadecydowali o otwartym dachu deszczu się nie spodziewali. Nie mam zamiaru dociekać kto podjął taka decyzję, bo tak naprawdę nawet kibiców, którzy na mecz przyjechali (w tym angielscy kibice, którzy przyjechali tylko na ten dzień) nie są tego ciekawi. Interesują mnie tłumaczenia i wyjaśnienia, w tym najpopularniejsze - "według przepisów trening i mecz muszą odbywać się w tych samych warunkach więc dachu nie można było zamknąć". Tymczasem mecz po przełożeniu odbędzie się najprawdopodobniej przy dachu zamkniętym tak czy siak... tyle że już bez dużej części kibiców, po licznych utrudnieniach (skoro ja miałbym problem żeby przełożyć cokolwiek o jeden dzień, żeby nie posypał mi się plan dnia, to wyobrażam sobie jak łatwo jest skoordynować tych kilkudziesięciu milionerów, którzy mają przełożyć kopanie gały). O co więc tyle krzyku? Po co te wszystkie utrudnienia? Komu to było potrzebne?

Ciekawostką jest to, że niejaki Janusz Palikot (wg portalu Wirtualna Polska) za odwołanie meczu obwinia nieudolność rządu. Że rząd mamy nieudolny wiemy nie od dziś, jednak w tej konkretnie kwestii, nawet takiemu malkontentowi jak ja nie przyszło do głowy obwiniać właśnie rząd...

sobota, 13 października 2012

Poczta Polska


Początek Poczty PolskiejDzisiaj czas na bardzo subiektywne odczucie - postanowiłem, że także mogę ponarzekać. 


Wydawać by się mogło, że Poczta Polska przeszła gruntowne zmiany. Wiele lat temu wprowadzono system numerków, które zlikwidowały kolejki (niestety jedynie wizualnie - czekać trzeba i tak), ale niestety pocztowcy niczego nie nauczyli się dzięki danym, które pozyskali z tego systemu. A przecież łatwo sprawdzić ilu klientów czeka w kolejce, w zestawieniu godzinowym, w zależności od dnia tygodnia, miesiąca. Długość kolejki jest rejestrowana przez system i ... nic z tego nie wynika. Otwartych okienek zawsze tyle samo - bywam na poczcie dość często o różnych godzinach, więc wiem co mówię. 


Także system śledzenia przesyłek tak dobrze sprawdzający się w firmach kurierskich w systemie pocztowym nie działa - nie pomogło nawet wprowadzenie skanerów kodów kreskowych i oznaczanie każdej przesyłki indywidualnym kodem. Śledzenie przesyłek nadal kuleje, choć uczciwie muszę przyznać, że przynajmniej istnieje. 


Kilka razy już zetknąłem się z tym, że na odbiór przesyłki poleconej czeka się kilkanaście jeśli nie kilkadziesiąt minut, gdyż osoba szukająca przesyłki nie może jej znaleźć. Jak to jest możliwe - nie wiem. Wszystkie przesyłki ułożone są w jednym pomieszczeniu i dla każdego normalnego człowieka logicznym jest, że powinny być jakoś ułożone. Adresami lub datami. W ostateczności można by w systemie (który służy jedynie do sprawdzenia czy paczka istnieje) oznaczać miejsce jej składowania - to się chyba tak często nie zmienia. To wydawało by się załatwiać problem. Otóż nie mam pojęcia w jaki sposób segreguje się te przesyłki w moim urzędzie pocztowym, ale faktem jest, że nikt tam nie może niczego znaleźć. Co więcej - znana mi jest sytuacja w której klient przyszedł po odbiór przesyłki i po sprawdzeniu w systemie okazało się, że przesyłka została odesłana. Kiedy jednak powiedział, że żona prosiła o przedłużenie terminu jej odbioru, cudem znalazła się na zapleczu. Co więc zostało odesłane? Co stanie się z danymi w systemie? Dotrze tylko elektroniczny duch przesyłki i rozpoczną się poszukiwania? Skoro już zainstalowano system komputerowy to może czas nauczyć się go obsługiwać, by nie dochodziło do tak kuriozalnych sytuacji?


gra poczta
Jaka jest moja rada? Oczywistym wydawałoby się korzystanie z konkurencyjnych firm, by Poczta Polska zmuszona była zweryfikować swoje procedury. Niestety - korzystałem z usług konkurencji i sprawa nie wygląda lepiej. Powiedziałbym nawet, że lepiej odczekać swoje i odebrać przesyłkę niż korzystać z usług firmy kurierskiej, która zupełnie nie dba o powierzone przesyłki i potrafi zniszczyć każdą paczkę mimo oznaczeń o konieczności delikatnego traktowania - w moim przypadku miało to miejsce z firmą Siódemka, która przez tydzień ignorowała moje próby skontaktowania się, a po tym terminie poinformowali, że upłynął tygodniowy termin zgłoszenia reklamacji, natomiast firma Opek tłumaczyła się niewłaściwym zabezpieczeniem przesyłki przez wysyłającego (wewnątrz znajdowały się połamane płyty MDF, przypuszczam więc, że przesyłka powinna być opakowana w skrzynię z hartowanej stali). Poczta Polska przynajmniej pod tym względem wypada nieźle. Szkoda tylko, że na tak marnym tle. Pozostaje mi więc tylko polecić przyszłym pocztowcom trening od najmłodszych lat...


sobota, 6 października 2012

Bułgaria dowodzi, że da się rządzić uczciwie

Polecam ten filmik, przede wszystkim naszym "elitom rządzącym". Do przemyślenia dla każdego malkontenta, który uważa, że z tym co mamy nie da się nic zrobić lepiej, że nie da się lepiej zarządzać zasobami, które posiadamy. A przecież nawet rządzić można uczciwie.



środa, 3 października 2012

Aborcja i Alimenty


co zabijamy dzięki aborcji
Bardzo podobają mi się zaobserwowane nie tak dawno hasła typu "Moje Ciało - Mój Wybór" dotyczące aborcji. Okazuje się, że kobiety chcą decydować o swoim ciele (traktując rozwijające się w nich dziecko jako swoje ciało) i chcą podejmować decyzje o donoszeniu ciąży bądź jej usunięciu. Super! Jednocześnie wśród tych haseł powinny pojawić się "Nie chcemy alimentów". Przecież skoro to tylko kobieta ma decydować o aborcji, to dlaczego facet, który o niej decydować nie może ma płacić za decyzję podjętą jednogłośnie przez kobietę? Decyzję o seksie podjęli wspólnie (nie mówię tu przecież o skrajnych przypadkach - gwałtach na przykład), więc nie ma tu więcej winy mężczyzny (chociaż kobiety widzą to inaczej wykrzykując "Zrobił mi dziecko - niech płaci". Sam zrobił?). Decyzji o aborcji facet, który nie chce płacić podjąć nie może (z dość oczywistych względów), więc czemu ma płacić, jeśli to kobieta zdecyduje się na dziecko? Skoro już chce mieć możliwość wyboru oczywiście.

Aleksander NikonowA gdyby tak iść dalej z tą odpowiedzialnością i płaceniem za nią? Sądy przyznają opiekę nad dzieckiem matce w 90% przypadków. Przeważnie jeśli ojciec stara się o opiekę, dowiaduje się, że nie może dziecku zapewnić właściwych warunków. Stąd wniosek, że skoro matka dostaje prawo do opieki nad dzieckiem, to dlatego, ze jest w stanie zapewnić dziecku właściwe warunki, więc po co jej alimenty? Dlaczego facet, który nie jest w stanie zapewnić warunków musi płacić kobiecie, która te warunki jest w stanie zapewnić? Przecież jeśli facet chce być ojcem, to płacił na dziecko będzie (w ten czy w inny sposób) - bez wyroków sądowych. A jeśli prawo do opieki (a więc także decydowania) ma jedynie kobieta, to za co facet płaci? Za karę? Bo przegrał? Jeśli to ma być płacenie dla dobra dziecka, to powinno być dobrowolne. Jeśli ma być sprawiedliwe, to trzeba zwiększyć udział spraw wygranych przez mężczyzn (którzy opiekę chcą i mogą sprawować), a kobietom zasądzić alimenty w tych przypadkach - nie nazywając tego zapewnianiem warunków lub niemożnością takowego zapewnienia. 

A tak w ogóle to proponuję się opamiętać i dochodzić wszystkiego dzięki zdrowej dyskusji zamiast pchać się do i tak przepracowanych sądów.