piątek, 21 lutego 2014

Reklama na Youtube

Reklama to podobno milionowa branża. Wielkie pieniądze, wielkie inwestycje i wielkie zyski. Nie dziwi więc, że branża zatrudnia wysoko opłacanych specjalistów. Wysoko opłacanych, więc wydawałoby się, że sprytnych, cwanych i przebiegłych. Czy rzeczywiście? 

Do czego zmierzam? A do tego, że od kiedy Youtube stał się źródłem wszelkiej wiedzy i rozrywki, rzucili się na niego reklamodawcy i obecnie co kilka oglądanych filmów, zmuszeni jesteśmy do obejrzenia reklamy. Nie ma w tym nic złego, jako że cały portal jest darmowy, a przy takiej użyteczności aż prosi się, by wykorzystać go komercyjnie. Jestem przyzwyczajony do tego, że w "darmówkach" zawsze jest jakieś "ale" - tak samo jest z Youtube. Nie ma sprawy.

Jakim jednak cudem spece od reklamy, tego wielomilionowego biznesu, nie połapali się jeszcze, że filmiki reklamowe na Youtube można wyłączyć po pierwszych pięciu sekundach spotu? Robi tak większość użytkowników. Dlaczego więc w znakomitej większości tych reklam, w ciągu tych pierwszych pięciu sekund filmu nie pojawia się reklamowany produkt ani nawet logo? Skoro nawet ja się połapałem, że oglądam piąty raz faceta w kajaku, znam na pamięć te pięć sekund jego walki z żywiołem, ale nadal nie wiem co reklamuje, to chyba wybitni, świetnie opłacani spece powinni zauważyć to dawno? I zareagować!

Omówiłem to z przyjacielem, który zajmuje się reklamą. Odpowiedział mi, że też dziwił się, że tak się dzieje. Sam robił jedną reklamę, przygotowywaną specjalnie pod portal Youtube - spot trwał dokładnie pięć sekund i kończył się w momencie, gdy można go było wyłączyć, a przy tym na ekranie przez cały czas widoczna byłą marka produktu. Można?

A prawdziwym zwycięzcą dzisiejszych dawek reklam jest zasłyszane (cytat wprost z reklamy) "Gosia - pakujesz łatwo i wygodnie". Mało fortunna reklama ukazująca dzieciaka zawijającego kanapkę w folię spożywczą. I to właśnie jest ta słynna dźwignia handlu.

piątek, 14 lutego 2014

Odsiedział swoje i co z nim zrobić?

Sprawa niesławnego Mariusza T., który właśnie skończył odsiadywać karę 25 lat pozbawienia wolności, którą zastąpiono czterokrotną karę śmierci, pokazuje dokładnie to, że prawa tworzone przez rząd mają za zadanie jedynie zapewnić mu doczekanie końca kadencji. Co będzie później - niech się martwią następcy.

Jeśli pojawia się przestępca, co do którego nie ma wątpliwości, że powrócić na łono społeczeństwa móc nie będzie, to należałoby mu ten powrót uniemożliwić, zamiast odsuwać podjęcie decyzji na później, nawet na dwadzieścia pięć lat później. Kara śmierci jest może niehumanitarna, ale pojawiają się przypadki, w których stanowi jedyne wyjście. Problem zbyt łagodnego wyroku nie pojawia się w momencie pojmania przestępcy, ale dopiero w momencie, gdy ten ma wyjść na wolność.

Jak wygląda obecna sytuacja? Mężczyzna, który popełniał zbrodnie cyklicznie, a zatem prawdopodobnie popełnianie ich sprawiało mu przyjemność (bo nie robił tego dla zysku), spędza pół życia w więzieniu. W tym czasie świat się zmienia, zatem więzienie jest dla niego bezpieczną przystanią, jedynym światem jaki zna. 25 lat na odwyku od tego, co wcześniej sprawiało mu radość, a za co, gdyby ponownie zaczął popełniać te same czyny, grozi mu jedynie powrót do znanego i bezpiecznego środowiska - jedynego jakie zna... 

O tym, w jaki sposób powinna wyglądać przewidziana prawem kara, już się kiedyś wypowiadałem. Teraz dodam tylko, że jeśli naszym głównym celem jest odizolowanie faceta, którego się boimy i wiemy, że nie powinien na wolność wyjść, należałoby się upewnić, że założenie zostanie spełnione i nie wyjdzie. W takim wypadku nie ma miejsca na półśrodki i odkładanie problemu.