Ostatnio ponownie drażnią mnie brednie wypowiadane w reklamach (kiedy już zdarzy mi się obejrzeć telewizję). Poniżej trzy, które najbardziej mnie "trafiły".
- Tak jak jakiś czas temu, oglądając reklamę proszku do prania, który nie tylko pierze, ale także ułatwia płukanie i nadaje miękkość zażartowałem, że niedługo wymyślą proszek, który sprawi, że pranie będziemy wyciągać z pralki wyprasowane (a jakiś czas później pokazano reklamę proszku, który "ułatwia prasowanie"), tak teraz widzę, że i inne branże idą coraz dalej. Pamiętacie początek reklam suplementów diety - magnezu? Reklamowano po prostu Magnez. Następnie magnez, który zawiera całą dzienną dawkę tego pierwiastka (jak ludzie obchodzili się bez niego?). Nie tak dawno dowiedzieliśmy się z kolejnych reklam, że nie dawka jest ważna, ale przyswajalność - teraz liczył się tylko magnez łatwo przyswajalny (chociaż na logikę to powinno zależeć od organizmu a nie od rodzaju pierwiastka - magnez to magnez), jakby nie można go było przyswajać w najbardziej naturalny sposób - w zbilansowanej diecie (tego nikt nie reklamuje). Teraz okazuje się, że do niczego to przyswajanie, bo liczy się tylko bioretencja, czyli zatrzymywanie go w organizmie, a zatem cały ten wcześniej zeżarty magnes psu na budę. Myślę, że następnym krokiem będzie stwierdzenie, że po co taki odkładający się w organizmie magnez, skoro liczy się tylko ten, z którego organizm potrafi korzystać. I znów dostaniemy "zupełnie nowy produkt".
- Sympatyczny, młody vloger reklamuje obecnie usługi bankowe. Robi to na wzór swoich filmików, w których opowiadał o różnych dziedzinach życia. Reklama ciekawa, przyjemna dla ucha i mamy poczucie, że czegoś się uczymy. Czy na pewno? W najnowszej (chyba nadal najnowszej) słyszymy zdanie "Statystyczny Chińczyk oszczędza nawet połowę swojej pensji". Co nam mówi to zdanie? Że wśród statystycznych Chińczyków (czyli po odrzuceniu tych jednostek, które nie mieszczą się w widełkach statystyki) istnieją tacy, którzy oszczędzają coś, aż do kwoty stanowiącej połowę własnych dochodów. W praktyce - przynajmniej jeden Chińczyk odkłada połowę dochodów. Gdyby zdanie miało postać "... przynajmniej połowę...", wtedy miałoby sens. Ale pewnie i tak nikt nie zwraca uwagi na to co mówią - są jakieś obrazki, mądre sformułowania, więc Chińczycy oszczędzają. Coś jak "obniżki do 75%". Większość rzeczy przeceniona jest o 10%, ale istnieje jedna przeceniona o 75%, więc obniżka jest "do 75%".
- Czasem przydaje się to, że reklama wpada jednym uchem, a wypada drugim. Takie wybiórcze słuchanie sprawia, że docierają do mnie ciekawe treści. I oto do starej reklamy pokazującej dwie dziewczyny, pytające chłopaków czy ich podwieźć. Jeden z nich odpowiada, że samochód nie ma pasów bezpieczeństwa z tyłu i je spławia. Przezabawne... Obecnie firma dodała (zmieniła) drugi człon reklamy tak, że teraz reklamuje on miętowe gumy do żucia. Jakim zdaniem kończy się zatem obecnie spot o spławianiu dziewczyn? Otóż sprawdziłem: "Zachowaj świeżość swoich gum na dłużej". Teraz reklama ma sens...
A jakie są Wasze "ulubione" reklamy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz