Nie jestem rasistą ani seksistą. Nie dyskryminuję ludzi z uwagi na poglądy, religię czy orientację seksualną. Jedno, czego nie toleruję, to głupota. A właśnie głupotą jest to, że zamiast nazywać rzeczy po imieniu, wymyślamy jakąś nowomowową nomenklaturę, która będzie poprawna politycznie.
Czemu, jeśli ktoś jest czarnoskóry, a ja to zauważam, to jest to dyskryminacja? Przecież dyskryminację uprawia ten, kto uważa, że dyskryminacją jest powiedzenie na kogoś "czarny" a nie ten, kto tak mówi. Czy dziecko dyskryminuje murzynów mówiąc do mamy w sklepie "Mamusiu, a dlaczego ten pan jest czarny"? Stwierdzenie faktu stało się dyskryminacją. Opowiadanie dowcipów o Żydach jest w złym tonie, ale jeśli ktoś na ulicy powie "Heil Hitler" to nie można dać mu w pysk, bo musimy być tolerancyjni dla jego poglądów. A przecież dowcip ma rozśmieszać - ja śmieję się z dowcipów o Polakach, jeśli są śmieszne. A dowcipy muszą być o czymś i zawsze jest szansa, że kogoś urażą. "Przychodzi Baba do lekarza..." jest seksistowskie, a dowcip o "Polaku, Rusku i Niemcu" też nie jest poprawny politycznie. Samo słowo "Niemiec" ma taki źródłosłów, że dziwię się, że go jeszcze nie zakazali. Wiersz "Murzynek Bambo" staje się lekturą zakazaną. Amerykanie mają hopla na punkcie poprawności, ale i do nas to dochodzi i jestem pewien, że niedługo będziemy mówić o ludziach innych ras: "Afroeuropejczyk" i "Euroazjata". Ja nie widzę nic złego w określeniu "czarny" czy "murzyn", bo te określenia nie mają w naszym kraju innego znaczenia niż właśnie "czarnoskórego człowieka". Szkoda, że ten człowiek najwyraźniej wstydzi się tego jaki jest i chce, żeby nikt inny go takim nie widział. Ja widzę i nie uważam, że to coś gorszego.
Jeszcze bardziej kuriozalny przypadek jest z dyskryminacją kobiet. Najbardziej dyskryminującą kobiety grupą są feministki. To one wymyśliły, że nie ma policjantek tylko panie policjanci. Śmieszy, bo to tak, jakby pewna grupa kobiet nagle stwierdziła, że zauważanie, że kobieta jest kobietą jej uwłacza. Czyli - bycie kobietą jest uwłaczające. A ja się z tym nie zgadzam. Nie podoba mi się kupowanie u pani ekspedient, czytanie książek pań autor i pań pisarz, słuchanie pani spiker... A już najgorsze to iść do klubu nocnego na pokaz pani tancerz i pani striptizer.
Z gejami jest trudniej. Nie chcę jak Pan Cejrowski nazywać ich pederastami - terminem medycznym, bo mimo iż poprawnie, to jakoś niezgrabnie to dla mnie brzmi. Określenie gej też nie ma innego znaczenia, więc nie powinno być niewłaściwe. Najsensowniej (najbezsensowniej, ale takie czasy) byłoby każdego napotkanego pytać jak on chce, żeby do określano, kiedy mówi się w jego obecności o tych sprawach. Choć to gruba przesada, to w ten sposób uniknąć można urażenia kogokolwiek (podobno). Kiedyś znajomego zapytałem i odpowiedział, że on najbardziej lubi określenie "pedzio" - nawet ładnie, choć pewnie większość społeczeństwa uznałaby to określenie za dyskryminujące. Ja nie wiem czemu kogoś razi jak ja określam coś lub kogoś, jeśli robię to w dobrej wierze. Jeśli czuje się urażony - niech powie. Nawet jeśli nie przeproszę (jeśli nie będę miał za co), to wyjaśnię, że nie miałem nic złego na myśli i spróbuję nazywać inaczej. Prawda jest taka, że ci, którzy homoseksualistów nie tolerują, każde określenie uznają za obraźliwe i w ten sposób nie można geja nazwać gejem, nawet jeśli on za takiego się uważa.
Popularne jest stawanie w obronie tych, którzy gdyby chcieli sami świetnie by się obronili. Można wokół tego zrobić całą ideologię, ruch polityczny, organizację, zbierać datki na pomoc uciśnionym i głosić przemądre tezy w telewizji. Ja jestem za tym, żeby sobie odpuścić, bo jeśli dziecko w szkole nazywają "grubas", to najlepiej nie zwracać uwagi - albo przestaną, albo stanie się to luzacką ksywką.
Jestem białym, heteroseksualnym mężczyzną, ale boje się czasów, gdy zamiast tego będę istotą ludzka płci męskiej, rasy kaukaskiej o konwencjonalnej orientacji seksualnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz