Święta, święta i po świętach. I chociaż w Kościele Rzymskokatolickim są to najważniejsze święta, podstawa istnienia religii, to okiem laika wyglądają one zupełnie inaczej. Przede wszystkim, śladu religii w nich nie widać.
Niedzielny poranek zaczyna się co prawda od święconki, ale składanie życzeń nie przypomina w żadnym razie religijnego rytuału. A gdy już przełkniemy kawałek skropionego wodą święconą jajeczka życząc wszystkim zebranym zdrowia i pieniędzy, przystępujemy do świąt części właściwej, czyli do siadania za suto zastawionym stołem i to przynajmniej na dwa posiłki, bez przerwy pomiędzy nimi.
Już po pierwszej godzinie ciężko wstać od stołu. Każdy z biesiadników zastanawia się, jaką pozycję zająć, żeby zmieścić jeszcze kawałeczek pasztetu z chrzanem, albo dodatkowy plasterek białej kiełbasy. Dalej jest tylko gorzej - przecież coś przy stole robić trzeba, więc choćby z nudów pożera się kolejne porcje, kiedy tylko pojawia się choćby cień szansy, że zmieszczą się w żołądku.
Obżarstwo świąteczne to tradycja, ale nie jedyna. W Polsce święta są dodatkowo okazją do spotkania rodzinnego, często w gronie, które spotyka się raz, góra dwa razy do roku. No to i uczcić trzeba. A jak w Polsce czci się takie spotkania? Oczywiście wódeczką (bo jak tu się ze szwagrem nie napić?)! Wieczorem więc, kto nie kierowca, z trudem wytacza się zza stołu, a następnie z mieszkania i jedzie (jest wieziony) do domu, żeby w zaciszu dogorywać przez cały następny dzień.
Ale gdzie tam! Jaki następny dzień, jak to przecież nadal święto, a skoro tak, to okazja do spotkania z dalszą rodziną, przyjaciółmi? Cała kołomyja zaczyna się od początku - znowu żarcie, znowu picie. Tym razem jednak nie ma łatwo - kolejny dzień spędzimy w pracy, więc nie warto wypić za dużo (jakby kiedykolwiek było warto).
I wtedy święta się kończą. Niestety obżarstwo trwa dalej - ze świąt zostało nam tyle jedzenia, że jeszcze z tydzień będziemy się obżerać na świąteczny rachunek. Szkoda, że święta zapamiętamy głównie z powodu obżarstwa i pijaństwa, bo chociaż "nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu" z kościołem się kojarzy, to chyba nie o to w tym wszystkim chodzi? A jak ktoś nie "kościelny", to właściwie o co? Czym te święta są? I czym różni się ich postrzeganie? Czy czymś w ogóle?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz