Przyszła jesień. Skąd wiem, zapytacie, skoro pogoda piękna, temperatury letnie... aż chce się korzystać. Znakiem jesieni dla mnie jest banda idiotów (chyba dozorcy okolicznych budynków), którym ktoś rozdał zabawki w postaci dmuchaw do liści. Łażą z nimi tu i tam, dmuchając na liście, które spadają z drzew nieustannie (sorry - taki mamy klimat). A skoro spadają nieustannie, to dmuchawowcy nieustannie je zdmuchują - nawet kilka razy dziennie, hałasując przy tym - a jakże - na całe osiedle.
Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że taka dmuchawa akurat do tego celu używana, nie ma racji bytu. Liście zdmuchiwane są chaotycznie, więc każde dmuchnięcie powoduje konieczność kolejnego dmuchnięcia. Mokre liście lepią się do chodników, więc więcej liści przedmuchiwanych jest z trawnika na trawnik niż zdmuchiwanych z chodników. Na domiar złego, dmuchawowcy potrafią iść, zdmuchując pojedyncze sztuki... już łatwiej byłoby się schylić i podnieść.
Co ciekawe, kilku dozorców (w tym ci z mojego bloku) używają w celu pozbycia się liści mioteł i grabi. Jak zaobserwowałem - metoda jest cichsza, szybsza i o wiele skuteczniejsza. Problem zapewne w tym, że nie tak zabawna, a jak wiadomo w pracy trzeba się bawić, bo "nie płacą aż tyle, żebym się miał męczyć".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz