Byłem ostatnio u dentysty, a że mój dentysta poza byciem doskonałym lekarzem jest także sympatycznym człowiekiem, a do tego zupełnie niegłupim, to rozmowa z nim jest przyjemnością (i wyzwaniem, jeśli odbywa się w czasie zabiegu). Powiedział kilka rzeczy, z którymi się zgadzam oraz kilka, które dały mi do myślenia. Najważniejszą z nich było pytanie "Jakie szkody poprzedniego ustroju odczuwamy do dzisiaj?". Nie odpowiedziałem (waciki i niewielkie wiertła w ustach skutecznie to uniemożliwiły), więc odpowiedział sam. Dowiedziałem się więc, że największą krzywdą, jaką pozostawił po sobie poprzedni ustrój jest skrzywiona przez niego mentalność ludzi. Niestety - przekazywana z ojca na syna i musi minąć wiele lat, zanim pozbędziemy się tej naleciałości.
Obecnie ludzie uważający, że "kiedyś było lepiej", jeśli nie mają na myśli tego, że kiedyś byli młodzi i wszystko wydawało się lepsze, mają na myśli to, że kiedyś ktoś się nimi zajmował i chcieliby, aby to trwało, co przy obecnym ustroju nie jest możliwe. Przy wyborze: albo oddajemy wszystko Państwu, które zatroszczy się, żeby wszyscy mieli po równo (równo źle oczywiście, bo przy takim podejściu do sprawy nikt nie będzie się martwił tym co robi, jak pracuje i co wytwarza, bo dostanie równą część, na dodatek ten kto dzieli, określa, co to znaczy równo - za "Folwarkiem Zwierzęcym": "Wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze"), albo każdy stara się osiągnąć jak najwięcej, mając maksimum możliwości, ale musząc też troszczyć się o siebie i swoich bliskich. Nie da się połączyć obu tych systemów, ale w Polakach pokutuje nadal chęć otrzymania czegoś za darmo (bo kiedyś "dostali") nie chcąc oddać nic z tego, co sami wypracowali (bo to przecież im się należy). Nie można "mieć ciastka i zjeść ciastka" o czym najwyraźniej zapomnieli politycy, ustalający prawa (oni także wychowali się w ubiegłym ustroju, a więc ta sama mentalność dotyka także ich). Molochy, które miały jakoś dzielić to, co wypracujemy (takie jak ZUS) istnieją więc nadal przejadając pieniądze obywateli. Zamiast prób oszczędzania wprowadza się nowe opłaty. Państwo za wszelką cenę próbuje dotować tych, którzy nie chcą zarabiać na siebie, odbierając tym, którzy samodzielnie próbują wiązać koniec z końcem. Z Robin Hoodem jednak niewiele ma to wspólnego. W rezultacie mamy do czynienia z sytuacją, w której poszkodowani są ci, którzy od Państwa chcą jak najmniej i to właśnie do nich wzbudzana jest na każdym kroku niechęć - jak ma lepiej, to niech odda (bo pewnie ukradł). To takiego podejścia musimy się oduczyć. To z takim "wyrównywaniem" musimy walczyć. Nie do pomyślenia jest sytuacja, w której nie mogę pomóc rodzinie, bo Państwo zabiera mi moje, zarobione ciężką pracą pieniądze, żeby wspomóc obcych mi ludzi, którzy nie mają ochoty pracować. Patrzy się więc na mnie na zasadzie: "Ma, a się nie podzieli! Nie pomoże!". Pomagam. Każdego miesiąca na rzecz pomocy oddaję olbrzymią (przynajmniej dla mnie) kwotę w podatkach, a wolałbym część tej kwoty przeznaczyć na lekarstwa dla babci, która tymczasem musi czekać w wielomiesięcznej kolejce do lekarza i wykupywać lekarstwa bez zniżek, na dobroczynność (nie uznaję dobroczynności w kraju, w którym Państwo ma obowiązek troszczyć się o każdego za moje pieniądze - kwoty zabierane mi już są dobroczynnością), czy założenie firmy i stworzenie nowych miejsc pracy (bo o prace dość ciężko). Nie stać mnie na to, choć pracuję na wszystkie te rzeczy, a mój pracodawca całą kwotę odprowadza w postaci podatków.
Nie chodzi mi o to, że podatki są zbędne - oczywiście, że nie są. Jednak wiele rozwiniętych Państw (Polska jest krajem Rozwijającym się, ale nic nie wskazuje na to, by sytuacja w tej kwestii miała się poprawić) zabiera swoim obywatelom wielokrotnie mniej, dając im więcej. Różnica - rozbudowany aparat urzędniczy. Rząd nadal chce mieć pełną kontrolę i posiadać wszelkie dane (w większości zbędne) na temat swoich obywateli. Ta skłonność do inwigilacji, nadawania numerków i katalogowania każdego pod każdym względem także jest pozostałością ubiegłych czasów, a kosztuje niemało. Prawda jest taka, że każdy chętnie przeznaczy dobrowolnie rozsądną kwotę na oświetlenie i odśnieżanie dróg, działający system prawny i podstawową opiekę lekarską. Każdego też będzie stać na to, by zamiast ochłapów emerytalnych od Państwa, mieć osobisty fundusz emerytalny a w razie potrzeby utrzymywać swoich bliskich, którzy z różnych powodów (na przykład wieku) nie pracują. Wystarczy pokładać w obywatelach zaufanie i im na to pozwolić. Niestety wspominana mentalność sprawia, że każdego obywatela na "dzień dobry" traktuje się jak świnie, kombinatora, lawiranta i złodzieja.
Nie ma na to lekarstwa, w obecnej chwili. Ważne jest jednak, by się nie poddawać. By popierać zmiany i ludzi, którzy w sposób praktyczny odejdą od starych przekonań i przyzwyczajeń. Nie jest prawdą, że jeśli ktoś pełnił funkcję publiczną w ubiegłym ustroju, ma jakiekolwiek przygotowanie do działania w obecnym. Takich ludzi należy usunąć poza margines, bo oni są właśnie tym, co zatrzymuje zmiany. A zmiany, głównie w mentalności elity, która powinna rządzić tym krajem, to jedyne, co może zapoczątkować lepsze czasy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz