Zawsze uważałem, że dyskusje wzbogacają. Wymiana argumentów służy nie tylko poznaniu nowych faktów i ukazaniu odmiennego punktu widzenia, ale daje także możliwość do wyrażenia własnego osądu, a więc wypowiedzenia go na głos i zdobycia komentarzy (przeważnie krytycznych) na jego temat. Dla mnie zawsze krytyka była najlepszą rzeczą jaka mogła mi się przytrafić. Dawała mi coś nowego, czego wcześniej nie zauważałem. Oczywiście mówię tutaj o krytyce konstruktywnej.
Niestety - nie wiedzieć czemu (przypuszczam, że jest to kwestia ułatwiania sobie życia we wszystkich dziedzinach), moi potencjalni rozmówcy jakby zgłupieli. Mało kogo stać na konstruktywny, krytyczny komentarz. Coraz częściej też staje się tak, że komentarze są zwyczajnie powtarzaniem frazesów, banałów wtłaczanych nam do głów poprzez nasze liczne "okna na świat", czyli media. Mało kto w dzisiejszych czasach choćby próbuje weryfikować fakty podawane w telewizji. Z resztą - nie ma takiej potrzeby, bo telewizję oglądają wszyscy i wszyscy mają podobne spojrzenie na sprawę. Kłótnie dotyczą przede wszystkim nieistotnych detali, niuansów. Większego obrazu nikt nie weryfikuje.
Ta nienormalna sytuacja doprowadziła do tego, że nawet ci, którzy twierdzą, że "telewizja kłamie" cytują to właśnie za szklanym ekranem telewizora. Czy własnego zdania nie ma już nikt? Czy największym autorytetem jest redaktor w telewizji, który plecie trzy po trzy, ale daje nieukowi do ręki dowód na to, ze mówi się "poszłem"? Przecież redaktor tak powiedział. W telewizji. To musi być prawda.
Aktorzy i celebryci wszelkiego rodzaju publicznie przyznają się do tego, że nie znają matematyki. Wstyd - jeśli w szkole byłeś głąbem (co akurat nic nie znaczy, bo edukacja to kolejny, po mediach, problem) to siedź cicho i się do tego nie przyznawaj! Dzieciaki oglądają i myślą - super! Ja też jestem kiepski, to pójdę do telewizji. I tak oto rośnie pokolenie głąbów, którzy na ekranie będą przyznawać się do swojej głupoty, a wręcz ją promować. Z drugiej zaś strony stoi "inteligencja techniczna" dumna z tego, że literatury w zasadzie nie czytuje (bo taki trend), do teatru nie chodzi (bo po co?) a fantastyka to już w ogóle jest poniżej ich godności. Okazuje się jednak, że w życiu przeczytali tylko trzy książki, w dodatku lektury, a o fantastyce usłyszeli od kolegi, który podobno coś czytał i mu się nie podobało.
Jeśli chcesz mieć własne zdanie (szczególnie krytyczne) na dowolny temat, to musisz się z nim zapoznać. Zglebić go. Wiedzieć co Ci się nie podoba i dlaczego. Krytyka musi być poparta doświadczeniem! I to dalece większym doświadczeniem niż pochwała!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz