Za Ministerstwem Finansów ciężko nadążyć. Z jednej strony podnosi podatki i wymyśla co by tu jeszcze opodatkować, za co jeszcze można płacić, z drugiej strony likwiduje podatki, które wcześniej uznała za uzasadnione, a raczej wprowadza do tych podatków wyjątki. Nowy pomysł polega na tym, by umożliwić założenie kont oszczędnościowych przeznaczonych na zakup domów i mieszkań, które nie będą opodatkowane. Już technicznie projekt jest trudny do zrealizowania i pociągnie za sobą konieczność zatrudnienia rzeszy osób, które będą weryfikować, czy pieniądze zostały wydane na nowe lokum, czy w całości, czy może tylko w części, ile odsetek trzeba zwrócić, czy zwracać odsetki bankowe od zabranych odsetek, a może od razu uwierzyć, że to na dom i przez pięć lat nie pobierać odsetek, a dopiero gdyby pieniądze nie zostały przeznaczone na mieszkanie - wtedy obciążyć je odsetkami. Zaczyna to przypominać czasy, gdy czekało się na mieszkanie...
Jeśli chcemy umożliwić tańszy zakup mieszkań, to należałoby także pomyśleć o ludziach, którzy już spłacają kredyt. O takich, którzy zapłacili podatek przy zakupie mieszkania. Dlaczego tych pieniędzy, także przecież przeznaczonych na własne mieszkanie nie zwolnić z opłat i podatków?
Pozostaje się zastanawiać - kto "zaprzyjaźniony" z rządem ma zamiar zakupić większą ilość nieruchomości, że chce mu się to umożliwić znosząc opłaty. Nie oszukujmy się - ludzi z najniższymi zarobkami i tak nie będzie stać, by przez pięć lat oszczędzania uzbierać znaczną kwotę (nawet bez podatku od odsetek), która starczyłaby na zakup własnego lokum. Im więcej wyjątków tym trudniej zapanować nad przepisami, ale może właśnie o to chodzi - kto będzie miał gotówkę na zainwestowanie w nieruchomość, ten skorzysta. Zwykły obywatel nadal będzie tracił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz