Mecz Czechy - Portugalia, który odbył się 21.06.2012r. na Warszawskim Stadionie Narodowym nie wypadł poza ramy tych mistrzostwa - wszak padła bramka, rezultat końcowy to 1:0 dla Portugalii. Ale czy mecz był "dobry"? Nie - był to jeden z nudniejszych i najbardziej nużących pojedynków. Miałem wrażenie, że obok zmęczonych bieganiem piłkarzy męczyli się selekcjonerzy a nawet kibice. Oczywiście na stadionie odbiera się to inaczej, jest się w centrum wydarzeń, ale przed telewizorem? Gdzie mu do widowiskowego pojedynku Ukrainy z Anglią w ostatniej kolejce fazy grupowej?
Przede wszystkim Portugalia gra na jednego piłkarza - Christiano Ronaldo, który gra średnio przez cały mecz, ale udaje mu się zabłysnąć jedną czy dwoma akcjami. Rozumiem, że na tym polega taktyka i ze jak dotąd ta taktyka się sprawdza (swoją drogą musi być niezły, skoro wszyscy wiedzą, że podanie będzie do niego a jednak ucieka obrońcom), jednak wszystkie strzały Portugalii nie wykonane przez Ronaldo mijały bramkę o kilometry. Brakowało mi finezji i zaskoczenia w grze tej drużyny.
Czechy natomiast grały pod presją, bez polotu, który obserwowaliśmy w fazie grupowej. Łatwo tracili piłkę, nie potrafili zbudować kontrataku ani doprowadzić do sytuacji podbramkowej, których Portugalia miała kilka. Zdecydowanie wyróżniającym się graczem tej drużyny był bramkarz Petr Cech. Tak jak w poprzednich meczach nie zachwycał - bronił przeciętnie jak na najlepszego bramkarza reprezentacji, tak wczoraj dwoił się i troił - nie miał może za dużo okazji do pokazania bramkarskiego kunsztu, jednak te kilka sytuacji wystarczyły, żeby zaobserwować klasę i opanowanie goalkeepera Czeskiej drużyny. Najpiękniejszym pokazem umiejętności popisał się przy ostatnim strzale, kiedy to Ronaldo skutecznie zasłonił mu cały widok, a jednak Cech skutecznie i pewnie obronił strzał.
Czesi przegrali - szkoda. Trzeba jednak powiedzieć, że w tym meczu Portugalia dominowała i zasłużenie przeszła do półfinału.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz