Powiedzmy sobie szczerze - w dniu dzisiejszym anonimowość w sieci nie istnieje. Chcąc pozostać anonimowymi natomiast, nie istniejemy w sieci. Koło się zamyka.
Ale czy chcemy pozostać anonimowi? Czemu należymy do portali społecznościowych, wstawiamy swoje zdjęcia, ujawniamy miejsce w jakim się znajdujemy, piszemy o nawet najbardziej intymnych sferach swojego życia, ustawiamy status związku, zapraszamy nieznajomych na imprezy, publikujemy treści, z którymi się utożsamiamy. Po co to wszystko?
Dla niektórych jest to okazja do zaistnienia, dla niektórych szansa na odnowienie utraconych kontaktów (jeśli nie możesz kogoś znaleźć, to daj się znaleźć jemu), dla niektórych reklama - w dodatku jedna z tańszych i lepiej stargetowanych reklam, a dla innych rozrywka. Nie wiem co jest rozrywkowego w uzewnętrznianiu siebie publicznie, uprawianiu internetowego ekshibicjonizmu, chęci zabawienia innych, często swoim kosztem.
Drugą stroną medalu jest paranoja, że ONI (kimkolwiek by nie byli) namierzą nas i... właśnie nie wiem i co. Kiedyś, używając Windowsa zostałem zapytany przez znajomego Linuxowca: "nie boisz się, że Bill Gates może wiedzieć co robisz na komputerze?" Nie - nie boję się. Jeśli Bill Gates, bogacz, nie ma nic lepszego do roboty niż obserwowanie całymi dniami co robię, to nie widzę w tym żadnego problemu - niech sobie ogląda - na zdrowie. Paranoja jest znacznie gorsza od publicznego ekshibicjonizmu, ale przyznać trzeba, że bez paranoi nasze dane szybko rozpłyną sie po internecie i każdy będzie miał do nich dostęp. I dobrze - w tym szumie informacyjnym będzie je tak samo trudno odnaleźć jak bez niego. Że dostanę na skrzynkę e-mail trochę spamu? Skasuję. Że będą dzwonić z promocjami? Nie odbieram. Że ktoś ma moje dane? Niech ma. Ma w sieci dane milionów ludzi, w tym i moje. Co z tego? Nie ustrzegę się tego.
Jednak brak anonimowości w sieci ma i swoje dobre strony - będąc zalogowanym w różnych programach i konkursach można wygrać nagrody bez wysyłania smsów (płatnych) czy inwestowania czasu w wyszukiwanie promocji. Promocje same się pchają - wystarczy odróżnić te wartościowe od nachalnego spamu. Ot i wszystko.
Dla chętnych bardziej romantycznej wizji naszej obecności w sieci polecam dziś książkę "Samotność w Sieci" teraz także w wersji nieco bardziej ekskluzywnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz