Ostatnimi czasy wydarza się wiele dyskusji na temat podnoszenia wieku emerytalnego. Dziwię się młodym ludziom, którzy juz dziś krzyczą "jak mamy pracować do 67-go roku życia?" - czy na prawdę to jest największy problem tej sytuacji? Zastanówmy się rozsądnie, czy nie bardziej warto byłoby się zastanowić nad tym, czy w ogóle dostaniemy jakąś emeryturę? Czy składki, które odkładamy cokolwiek nam zagwarantują? Czy pieniądze, które trafiają do ZUS istnieją gdziekolwiek poza papierem na którym są wydrukowane, kiedy otrzymujemy zestawienie?
To nie wiek emerytalny jest problemem!
Wiemy doskonale, że na porządną emeryturę nie mamy co liczyć - moim zdaniem nie mamy co liczyć na jakąkolwiek emeryturę - pieniądze, które obecnie wpłacamy są systematycznie przejadane z nadzieją, że w przyszłości następne pokolenia będą napełniać kasę i z kolei my przejemy ich emerytury. Niestety ten system działać nie będzie. Tak jak my jesteśmy wychowani w poszanowaniu dla prawa a skostniałe urzędy i przestarzałe systemy mamy we krwi w pamięci dla zeszłego ustroju, tak pokolenia kolejne wychowane są w społeczeństwie, które ceni własność prywatną, zysk i prawo dżungli. I słusznie - pracuję i chcę, by pieniądze przeze mnie zarobione były przeznaczone dla mnie. Nie chcę korzystać z czegoś co wypracował ktoś inny tak jak nie chcę, by ktoś korzystał z tego co ja wypracowałem, przynajmniej bez mojej zgody. Mogę utrzymać członków swojej rodziny, nawet tych, którzy już nie utrzymują się sami, pod warunkiem, że państwo nie będzie zmuszać mnie do zasilenia publicznej kasy mamiąc mnie obietnicą emerytury - ja w to nie wierzę. Kolejne pokolenia nie uwierzą tym bardziej, więc tym większy będzie ich sprzeciw wobec takiej sytuacji. To, co udaje się ZUS-owi od tylu lat nie może działać przez kolejne 30 - czasy się zmieniają i ludzie także.
A skoro nie dostanę emerytury, to po co mam sobie zawracać głowę jakimś fikcyjnym "wiekiem emerytalnym"? Skoro służy on tylko do określenia momentu, kiedy mogę przestać pracować i żyć z pieniędzy od Państwa, a tych pieniędzy nie będzie, to po co przejmować się wiekiem, w którym można odejść z pracy i nie dostać nic? To można zrobić w każdej chwili! Uwolnijcie się od myślenia w sposób narzucony przez media - to nie wiek emerytalny jest problemem, ale wysokość emerytur!
Co robić, żeby nie umrzeć z głodu?
A jak radzić sobie bez emerytur? O tym trzeba pomyśleć już teraz i już teraz, dopóki mamy środki, zacząć oszczędzać. A jeśli nie umiemy, nie wiemy jak oszczędzać - można oszczędzać nawet dzięki hobby. Można robić to co się lubi i gromadzić kapitał na cięższe czasy. Nie warto czekać na ZUS, bo on nasze pieniądze dawno już wydał i czeka na kolejne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz