niedziela, 29 lipca 2012

Urzędy

Nie tylko Urząd Pracy funkcjonuje na wypaczonych zasadach - inne urzędy także. 

Niedawno dowiedziałem się z pierwszej ręki o przebiegu wizyty w urzędzie skarbowym. Urzędniczka nie przyjmowała żadnych tłumaczeń ani nie udzielała informacji. Na pytanie co petent ma zrobić odpowiedziała "Jestem tu od egzekwowania prawa a nie od udzielania informacji na jego temat". Kto w takim razie jest od udzielania informacji? Czyżby jakiś inny urząd? Jakaś tajna organizacja? A może każdy powinien skończyć wszelkie możliwe kierunki studiów i pozostawać na bieżąco z wszelkimi przepisami, które w tym kraju zmieniają się jak w kalejdoskopie? Przepisy nieustannie powstają, zmieniają się, są uchwalane i odwoływane. To obowiązkiem urzędników jest mieć wiedzę na ich temat i dzielić się nią z petentem. Powiedziałbym nawet, że podstawowym obowiązkiem. Jaką inną funkcje ma urząd? Obecnie wydaje się, że przede wszystkim omotanie, wprowadzenie w błąd i wykorzystanie przewagi, by w majestacie prawa grabić nas dodatkowo. Ale z drugiej strony - skoro w takich instytutach kompletnie nic nie zależy od tego czy pracownik będzie pomocny, uprzejmy i petent wyjdzie zadowolony - pensja uzależniona jest od widełek, a te zależą w głównej mierze od stażu i zajmowanego stanowiska. Nie - awanse też nie zależą od skuteczności w pracy. A skoro tak - urzędnik nie martwi się o efektywność. Nie boi się też straty pracy z uwagi na bylejakość, bo petent zgłaszając skargę także składa ją w urzędzie, kierując do innej osoby, która lekceważy swoje obowiązki. 

Są oczywiście chlubne wyjątki - bez trudu i straty czasu można załatwić wszystko w Urzędzie Dzielnicy Ursynów. Przypuszczam, że istnieją także inne wyjątki potwierdzające regułę. Niestety większość doświadczeń z urzędami kończy się w sposób opisany powyżej - to petent musi wiedzieć więcej, żeby udowodnić urzędnikowi swoje racje. W przeciwnym razie jest na straconej pozycji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz