wtorek, 17 lipca 2012

Religia nie jest dla wszystkich


W Katolickiej Polsce mamy do czynienia z sytuacją, w której społeczeństwo dzieli się na trzy podstawowe grupy związane z religią - na Wierzących Chrześcijan, na Wyznawców Innych Religii oraz na Zdeklarowanych Ateistów. Co ciekawe do grupy trzeciej należą ludzie, którzy jasno i dobitnie prezentują swoje stanowisko w tej dziedzinie. Z dumą. Do pierwszej w zasadzie też, ale przeważnie ludzie Ci nie zgłębili tego, za czym się opowiadają. Myślę, że warto przyjrzeć się tej pierwszej grupie, gdyż poglądy głoszone przez nią często zaprzeczają samej religii. 
Spotykam się ostatnio z wieloma komentarzami odnośnie tego, że w religii coś jest nie tak, że coś należy zmienić, że spowiedź to przeżytek, że to, ze tamto. Postawmy sprawę jasno - żadna religia, w tym i Rzymsko-Katolicka nie jest dla każdego! Więcej - religia w dzisiejszych czasach ma zasady, które powodują, że jedynie niewielka grupa powinna zdecydować się na jej praktykowanie. Zasad tych się nie zmienia, a jedynie decyduje, czy chce się być członkiem tej religii z jej zasadami, czy też nie. Każda inna opcja to tworzenie nowej religii.
Religia nie jest tożsama z Wiarą, ale ją zawiera, tuż obok zasad, nakazów, zakazów, obrządków, praktyk i samej duchowości. Nie można przyjąć jedynie części poglądów i zasad rządzących jakąś religią, aby uznawać się za jej wyznawcę. Samo pismo mówi, że trzeba być zimnym lub gorącym, a nie letnim (Apokalipsa Świętego Jana, rozdział 3, wersety 15-16). 
Jeśli uważasz się za "wierzącego - niepraktykującego", to w co wierzysz? W Boga? A co to oznacza? Wierzysz, że istnieje? że istniał? że jest wszechmogący? że jest wszędzie? Wierzysz w Sąd Ostateczny? A może w to, że Bóg jest w trzech osobach? W Jezusa? W Ducha Świętego? A może wierzysz w Niepokalane Poczęcie? W Kościół? W którąkolwiek z tych rzeczy nie wierzysz? Sama Wiara to jeszcze nie religia. Jeśli masz wiarę, to dopiero początek do religii. Żeby uważać się za Członka Kościoła Rzymsko-Katolickiego musisz wierzyć we wszystkie te rzeczy, zachowywać przykazania, postanowienia kościoła i masę innych rzeczy, których wymaga ta religia. Jeśli buntujesz się przed spowiedzią, bo "to przeżytek", bo "Bóg jest wszędzie - po co mam się spowiadać księdzu", to zanim zaczniesz wygadywać brednie zgłęb najpierw czy rzeczywiście jest tak jak myślisz. Wbrew pozorom Kościół ten nie istnieje nieprzerwanie od dwóch tysięcy lat, bo ma głupie i nieżyciowe zasady, ale dlatego że zasady te mają swoje uzasadnienie historyczne i obyczajowe, a nawet sam obrządek ma swoje źródła w rozsądnych i logicznych zasadach.

Spowiedź


Krótka lekcja o spowiedzi, która powinna być znana wszystkim Chrześcijanom jeśli nie z lekcji religii (tak bardzo niedocenianym, że wręcz ignorowanym przez tych, którzy później wypisują te wszystkie bzdury świadczące o ich niewiedzy i braku zgłębienia tematu), to przynajmniej z nauk przygotowujących do Bierzmowania (tak - te także są traktowane po łebkach, a przecież ich celem jest umożliwienie zrozumienia religii, w której chcemy później istnieć).
W czasach pierwszych Chrześcijan, żyli oni w społecznościach (miastach) rzymskich, w której ludzie wyznawali innych bogów. Ukrywali się więc, by nie oskarżono ich o wyznawanie fałszywych bóstw, co powodowało, że spotykając się potajemnie musieli sobie ufać. Kiedy ktoś z tej niewielkiej grupki zrobił coś złego, to albo uczynił zło któremuś ze swoich towarzyszy, a więc zaszkodził współwiercy, albo uczynił zło komuś z zewnątrz, skupiając uwagę na całej grupce, jako że była ona hermetyczna, a więc także zaszkodził swoim. Z tego powodu musiał ich przeprosić. W tym celu (tak nakazywał obrządek) nakładał szatę pokutną i chodził w niej aż do wielkiego czwartku, kiedy to (raz w roku) odbywało się publiczne wyznanie grzechów przed całym kościołem (przypominam - "Kościół Powszechny" o którym mowa w modlitwie to "Wspólnota Ludzi Wierzących". Wiara w kościół także jest warunkiem istnienia w tej religii), jako że czyn (zwany grzechem) skierowany był przeciwko temu kościołowi. Wtedy Kościół decydował, czy można takiemu grzesznikowi odpuścić - mógł wtedy zdjąć szatę i dołączyć do tych "rozgrzeszonych", czy też konieczne jest noszenie szaty aż do kolejnego Wielkiego Czwartku.
W miarę powiększania się ilości Chrześcijan okazało się, że w Wielki Czwartek nie ma możliwości wysłuchania wszystkich grzeszników, pozwolono więc na spowiedź w czasie innych dni. Powstał także problem ilości osób potrzebnych do odpuszczenia - gdy cały Kościół liczył kilkanaście osób, nie było problemu. Przy kilkudziesięciu czy kilkuset, technicznie nie było to możliwe. Wybrano więc przedstawicieli Kościoła, którym dano prawo odpuszczania w imieniu wszystkich członków kościoła - całej wspólnoty. Uznano, że Ci ludzie mają niezbędna wiedzę i predyspozycje, żeby odpuszczać grzechy w imieniu Kościoła (a nie w imieniu Boga - Bóg jest wszechmocny, więc poradzi sobie sam z odpuszczaniem grzechów). 
Ksiądz nie odpuszcza więc grzechów w imieniu Boga, a w imieniu ludzi. A wyznając religię Rzymsko-Katolicką nie można nie zgodzić się z tym rytuałem, ponieważ jest to nierozłączna część tej religii!

Warto także zawsze pamiętać, że samo wyznanie grzechów to jeszcze nie spowiedź. Potrzebny jest też rachunek sumienia, żal za grzechy, postanowienie poprawy i zadośćuczynienie - bez któregokolwiek z tych warunków możemy sobie równie dobrze odpuścić wyznanie grzechów - spowiedź i tak jest nieważna. Tylko pamiętajmy - nikt nam nic za to nie zrobi, ale jeśli ktoś chce wyznać grzechy, żeby przyjąć opłatek, równie dobrze może to zrobić bez wyznawania - tak samo się nie liczy.

Apeluję więc o chwilę zastanowienia zanim się coś palnie - czy jestem członkiem tej religii? A może przyjąłem część zasad, która mi odpowiadała i jestem tylko trochę bardziej religijny niż mój sąsiad i brat? Pamiętaj - zimny lub gorący. Albo jesteś albo nie. Nie ma mniej i bardziej. Wszyscy możemy popełniać błędy, jednak jeśli chcemy uważać się za Chrześcijan, powinniśmy próbować walczyć z własnymi błędami tak, jak chcąc uchodzić za ludzi inteligentnych powinniśmy stale pogłębiać swoją wiedzę, żeby nie wypowiadać się na tematy o których nie mamy pojęcia.

Na rynku jest wiele książek traktujących o religii, jednak czytanie ich wszystkich mija się z celem. Dużo więcej da szczera i otwarta rozmowa z księdzem - najlepiej z takim, który ma doświadczenie w prowadzeniu lekcji religii lub przygotowaniu do bierzmowania. To wbrew pozorom nie są zaślepieni ludzie, nie mający własnych poglądów, za to z pewnością mają wiedzę na temat religii, która to wiedza może niejednego zadziwić. Nawet tych, którym wydaje się, że wiele na ten temat wiedzą. 
Jeśli zaś chodzi o książki, to polecam oczywiście Pismo Święte - najlepiej bogate, ilustrowane wydania w dobrym przekładzie. To książka, ktorą zawsze warto mieć, kupuje się ją raz na całe życie, warto więc zainwestować i mieć porządne wydanie, do którego będzie się sięgać z przyjemnością.Przypominam jednocześnie, że to nie jest jakaś tam książeczka, którą trzeba przeczytać od deski do deski. Pisma Świętego nie powinno się czytać od deski do deski, ponieważ to nie pozwala się skupić. Należy czytywać fragmentami. Można posłużyć się w tym celu kalendarzem i czytać fragment przeznaczony specjalnie na dany dzień liturgiczny - to dużo bardziej wartościowy sposób.

PS

Dla wyjaśnienia i dla dociekliwych - nie mogę powiedzieć o sobie, że jestem członkiem Kościoła Rzymsko-Katolickiego, bo świadomie nie zachowuje niektórych jego zasad. Wiedzę natomiast niezbędną do swobodnego i rzeczowego wypowiadania się w temacie posiadłem z racji licznych zainteresowań, także i tą dziedziną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz